Dopiero dzisiaj zdałam sobie sprawę, że chwilkę
mnie tu nie było. Ale tyle się działo - zmiany, zmiany... Duże zmiany.
Wyjechałam za morze, co wyszło mi na dobre. Mieszkam w malutkim domku, na
peryferiach dużego miasta, a jednak na wsi. Park za płotem to najpiękniejsze
miejsce, wiewiórki przychodzą mi pod same okna, dziecko ma frajdę. Tyle, że
inne takie, niż nasze. Za to ludzie są bardzo mili i pomocni.
Generalnie wszystko jest inne - chleb, ziemniaki, język.
Najbardziej brakuje mi jednak naszych buraków bo barszcz na tutejszych nie ma smaku :)
Jak tylko się urządziłam, wracam do tego co lubię.
Rozpakowałam wszystko, co potrzebne i zaczynam działać.
Today I realized I've not been
here for a while. But it has happened a lot - changes, changes... Huge changes.
I moved across the sea what was all to the good to me. I live in small house,
in the suburbs of big city - but in the village in fact. The park is just
behind the fence - it's the most beautiful place here. Squirrels come directly
up to my windows, kid is happy. But everything seems different, not like
ours... It;s good to know that people here are very nice and helpful. It helps
to set up in completely new place.
In general everything is different
- bread, potatoes, language. I miss the most polish beetroots because a borsch made of local ones has a completely different taste.
As soon as set up I came back to
what I liked. I unpacked everything what is needed and I started acting.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz